piątek, 30 grudnia 2016

2. Unbelievable coincidence

Pochłonięta niesamowicie fascynującym monologiem nauczycielki o jej ekscytującym czwartkowym wieczorze, który polegał na pielęgnowaniu oleandrów, mimowolnie puściłam mój wzrok po klasie, szukając czegoś bardziej fascynującego od natapirowanych włosów sześćdziesięciolatki. Mój wzrok pada na ciebie-twoje szmaragdowe śledzą tekst-ale nie książki. Komórka na twoim stoliku umknęła trajkoczącej o kwiatach kobiecie, a ty nie dokładasz żadnych starań, by ją ukryć. Dźwięk twoje wibrującej komórki rozchodzi się po całej klasie, ale nikt nie zwraca na to uwagi. Widzę, jak twoja mina wyrażająca głębokie niezadowolenie jak raz nie jest skierowana do mnie, a w stronę twojej przylepy. Czyżby kłopoty w raju?


Czuję dłoń na moim lewym ramieniu, ściskającą moją skórę. Odwracam się i pierwsze co rzuca mi się w oczy to zmarszczony nosek okryty piegami i zagryzioną wargę.
- Podobno kryzys - patrzy w komórkę. Cud, że ma wyciszoną-messenger huczy na ten temat, co rusz nowa osoba pisze swoje domysły.
- Dlaczego?- mówię lekko, przechylając głowę w kierunku jej smartphone'a.
-Podobno wczoraj na imprezie całowała się z Dawidem - szepcze i spogląda na blondynkę, której humor dopisywał, mimo moich przewidywań.


Dzwonek. Okropny dźwięk przynoszący ulgę, oh ironio. Biegnę do drzwi, przedzierając się niczym przez dżunglę, kiedy dość mocno uderzam w coś ramieniem, a gdy odwracam głowę w tę stronę, widzę ciebie.
- Przepraszam - mówię półgłosem. Kiwasz głową w moją stronę na znak zrozumienia i chyba pierwszy raz od kiedy się znamy-patrzysz na mnie obojętnie. Twój wzrok zawsze coś wyrażał, jakiekolwiek emocje, a teraz twoje pozbawione emocji spojrzenie jest przerażające. Podobne oczy mają rekiny-nie pokazują jakiejkolwiek empatii, czarne i mrożące krew w żyłach.


Siódma godzina. Większość osób ulotniła się już godzinę temu - kto o zdrowych zmysłach czekałby na godzinę wychowawczą, czyli praktycznie wolną godzinę, 50 minut?
-Moi drodzy-nasz wychowawca z wręcz przerysowanym z szablonu uśmiechem typowego sadysty spogląda na jedenaście obecnych osób- co was tak mało?
W odpowiedzi dostaje nasze znudzone miny i ciche pomruki.
-Żeby zarobić na początek kilka ocen i zobaczyć wasz poziom wiedzy wylosujecie karteczkę z tematem do opracowania w parach. Pary utworzą się wtedy, kiedy druga osoba wylosuje karteczkę z takim samym tematem jak wy.


Profesor zaczął okrążać klasę ze swoim czarnym kapeluszem i znajdującymi się tam skrawkami papieru zgiętymi w pół. Wyciągam swoją część i spoglądam na zawartość. Niedługo po tym nauczyciel usiadł przy swoim biurku i zaczął wyczytywać po kolei imiona, zapisując przy każdym jaki ma temat.
- Liliana?-na dźwięk swojego imienia w jego ustach przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Technologia i jakie są skutki jej rozwoju.-rozglądam się po klasie w nadziei, że zobaczę osobę, które do mnie machnie lub mrugnie by pokazać, że ma ten sam temat. Tymczasem ty gwałtownie podnosisz głowę i patrzysz na mnie spode łba. Gdy on wyczytuje twoje imię, powtarzasz dokładnie to samo co ja jeszcze kilka sekund temu. Odchylam się na krześle i odwracam twarz w stronę sufitu. Tyle osób mnie lubi w klasie, czemu akurat osoba, która nie może znieść mojego widoku? Boże, ty żartownisiu.



sobota, 17 grudnia 2016

1. Sweet Autumn.

Pierwsza lekcja. Oprowadzanie po budynku szkoły. Nie jesteśmy na to za starzy?
Stuk. Stawiasz pewny krok z blondynką przyklejoną do twojego ramienia. Ma spore sińce pod oczami, czyżby ktoś się nie wyspał? Ciekawe, do której tym razem balowała.
Masz napuchnięte wargi, takie pełne i malinowe. Ciekawe, czy też smakują malinami...
Czemu sprawiasz, że przyłapuję się na takich myślach?
Wpadam na przypadkowego blondyna kierującego się do swojej sali. Pięknie się do mnie uśmiecha, tak ciepło i promiennie. Gdy kieruję wzrok w twoją stronę widzę, że twoje oczy są utkwione we mnie, a na twoich ustach układa się szyderczy uśmiech. Nikt cię nie poinformował, że wypadki chodzą po ludziach? Cieszę się, że szatyn się nie oburzył. Nie jest taki jak ty, widać to na pierwszy rzut oka.
Ale dlaczego cichy szept z tyłu głowy pyta mnie, czy to dobrze czy źle?



-Paweł... - mruczę w stronę czupryny w kolorze ciemnego blondu.
-Już - przechyla pojemnik z ususzonymi malinami tak, by znalazły się w mojej misce. Uśmiecham się w jego stronę i wracam do obserwowania jego poczynań w grze, wkładając do ust łyżeczkę. Cudowny smak, taki słodki, jesienny. Ciekawe, czy twoje usta są równie słodkie?
-Wypatrzyłeś kogoś?-pytam by zagłuszyć nieokiełznane myśli.
-Ta z klasy, która ma po nas matmę, ma fajny tyłek.
-Paweł - śmieję się - pytałam o kogoś ciekawego.
-Jej tył jest ciekawy! - mruga i wkłada łyżeczkę do ust - a ty?
Twój obraz przelatuje mi przed oczami. Czemu o tobie pomyślałam? "Proszę, przestań" powtarzam w myślach sumiennie, jak litanię. Ale do kogo kieruję te słowa - do ciebie czy do mnie?
-Nikogo. -wypełniam usta jedzeniem, żeby nie wypełnić ich twoim imieniem.


-Jak tam słoneczka?- rzucam torbę na ławkę i uśmiecham się w stronę przyjaciół.
-Żyjemy. Masz je dla nas? - Kuba pochyla się i ciekawsko spogląda na moją torbę, podobnie jak reszta naszej grupki. Kilka osób z klasy na to pytanie zwraca na nas uwagę i po chwili podbiega, gdy wyjmuję pudełko z ciastkami. Rozdaję je każdemu, kto podszedł. O, proszę, twoja dziewczyna mknie do mnie i mimo wstrętu i obrzydzenia, jakie odczuwa w stosunku do mnie, wymusza uśmiech i zabiera jedno z pudełka, a ty stoisz tam i przyglądasz się całej sytuacji. Spoglądamy na siebie przez chwilę i gdy twoja partnerka zaczyna to zauważać,  podnoszę pudełko wyżej w twoją stronę i ruchem głowy proponuję ci skosztowania słodyczy, a ty niechętnie ruszasz w moją stronę. Częstujesz się i rzucasz ciche "dzięki". Dźwięk twojego głębokiego głosu przeraża mnie, jest tak zobojętniały, przysłuchując się słyszę syk.
Zrobiłam coś złego?

piątek, 9 grudnia 2016

Prolog

Pierwszy września.
Jak zwykle gdy mijam cię na ulicy, patrzysz na mnie jakbym cię skrzywdziła w najpaskudniejszy sposób. Masz twarz, która wręcz krzyczy Heartbreaker, heartbreaker over here! 
Na twoich pełnych ustach układa się łobuzerski uśmiech, a twoja dłoń spoczywa na jej biodrze. Widzę jak jej lśniące włosy opadają wraz z głową na twoje ramię. Staram się nie skupiać wzroku na was, ale jest to ciężkie, bo przyciągacie uwagę każdego. Idealna para. Idealna dziewczyna. Idealny chłopak. Idealna miłość.
Piękna partnerka, piękny partner, jej błękitne oczy odbijają jego cudowną zieleń tęczówek. 
Ale gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Czemu jednak kierujesz do mnie nienawistne spojrzenia? Jakich głupot musiałeś się nasłuchać na mój temat, żeby mordować mnie tak okrutnym spojrzeniem?
Zawsze za dużo analizuję. Cieszyć się i dziękować za to czy płakać i wyklinać? Dar i klątwa w jednym, tak bym to ujęła. Jeśli znam powód czyjegoś zniechęcenia przyjmuję go bez mrugnięcia okiem, ale dlaczego akurat zawsze ty? Mam obsesję na tym punkcie. Przestań to robić.
Czy ty...
Nie. Nie, to niemożliwe. Idziesz w tym samym kierunku co ja. Czyżbyś szedł tam dla niej? Nie, opcja wykluczona, przecież wszystkie szkoły mają rozpoczęcie o te samej godzinie. Czyżbyś zmierzał tam, gdzie ja?



Tłum układa się na obręczy linii koła wymalowanej na naszym dziedzińcu szkolnym. Jesteś dokładnie naprzeciwko mnie. Czuję twoje oczy wywiercające dziurę w mojej osobie. Ściskasz jej dłoń i pewnym, choć subtelnym ruchem odwodzisz ją od plotkowania obracając w inna stronę. W moją stronę.Ona uśmiecha się pusto i szepce ci coś na ucho, a po chwili wybucha gromkim śmiechem. 
Mimo, że powróciła do poprzedniej czynności, ty stoisz jak stałeś i obserwujesz mnie jakbyś był ochroniarzem, a ja obleśnym, podejrzanym typem i aż do przemówienia dyrektora nie ruszasz się z miejsca.


Po rozpoczęciu kierujemy się do klas. Odszukuję moją intelektualną grupkę mózgowców znajdujących się już w klasie, którzy jak zwykle wykłócają się na przypadkowy temat, prawdopodobnie dotyczący egzystencji. Próbują mnie wciągnąć w rozmowę i w rozsądzenie, czyje zdanie jest słuszne, ale ja skutecznie odciągam ich od tego pomysłu. Spokojnie siadam obok jednej z tych cudnych osób, najbliżej okna jak się dało i spoglądam przez okno. Piękne, brązowe, żółte i czerwone liście, prawdopodobnie przywiane przez wiatr z położonego niedaleko lasku, zaczęły wirować jak na zawołanie. Ku mojemu zaskoczeniu widzę wasze sylwetki wślizgujące się do tej samej klasy co moja i siadające 2 ławki przede mną. Dosłownie kilka sekund po was wchodzi przypadkowy profesor i rozdaje nam plany lekcji wspominając o czymś kompletnie nieistotnym. Już po kilku minutach jesteśmy wolni i możemy się cieszyć ostatnim dniem wolności. Wychodzę niemalże ostatnia Chcę przemknąć bocznym wyjściem wraz ze znajomymi, jednak widzę ciebie jak całujesz ją, jednocześnie przyciskając jej drobne ciało do ściany właśnie w tym korytarzu. Wszyscy bezgłośnie decydujemy się na powrót tą samą drogą, nie chcąc wkroczyć w gorętszą akcję.



-Dlaczego jesień? - to lakoniczne i niezbyt sensownie ułożone zdanie padło z ust
-Co masz na myśli?
-Dlaczego nie może być po prostu zimy zaraz po lecie? I błagam, nie odpowiadaj mi w sposób naukowy. -przewraca oczami i kontynuuje obijanie się na moim łóżku.
-Nie sądzisz, że byłoby to zbyt gwałtowne? - mruczę cicho, a ona sięga po piłeczkę i zaczyna ją podrzucać.
-W sumie zapomnijmy, tematu nie było. - łapie przedmiot i przewraca się na bok-Wypatrzyłaś już kogoś dzisiaj?
-Masz na myśli jakiegoś przedstawiciela płci męskiej, który byłby homo sapiens, a nie pustym neandertalczykiem z butelką piwa w ręku i spodniami zaczynającymi się na połowie tyłka?
-Gdyby był niebrzydki... - mrugnęła do mnie wtulając się w poduszkę. Czemu myślę o tobie? Czemu akurat o tobie? Fakt, jesteś niebrzydki, ale gust do kobiet masz okropny, ktoś z podjętym takim wyborem z pewnością nie byłby człowiekiem rozumnym. Zanim dam jej jakąś sensowną odpowiedź, zasypia, więc wracam do mojego pałacu umysłu.